Przemysław Lis-Markiewicz
Życzę, żeby ten teatr za 200 lat był nadal tak samo kreatywny i innowacyjny.
czytaj dalej


Jakie ma pan wspomnienia związane z Teatrem Polskim?
Dwa, z dwóch różnych krańców. „Śpiewanki Wielkopolskie” – pamiętam, że byłem na nich kilka razy, ale najbardziej chyba zapadła mi w pamięć sztuka o Konopnickiej. Bo ona trochę odbrązowiła tę postać, ale w takim pozytywnym sensie. Pokazała, że wszystkie osoby, które znamy z portretów, z historii, z języka polskiego, były zwykłymi ludźmi. Generalnie zawsze mam pozytywne wrażenia. Raz tylko byłem zły i rozczarowany, po sztuce „Haga”. Nie wiem jaki był cel osoby, która ją napisała. Mam wrażenie, jakby chciała ocieplić wizerunek dyktatorów rosyjskich. I uczestnicząc w tym poczułem się trochę, jak pożyteczny idiota, który uczestniczy w jakimś projekcie ocieplenia wizerunku morderców. Nie, nie czułem się komfortowo, ale tak poza tym, generalnie bardzo mi się podoba, że dokonywane są adaptacje naszych arcydzieł literatury narodowej. One były już napisane ileś lat temu, nie pasują do współczesności, ale są dla nas ważne, dla naszej tożsamości i dlatego powinny być wystawiane, ale właśnie w taki sposób, żeby jednak zainteresować publiczność.
A może są jeszcze inne emocje, które panu towarzyszą, jak pan wchodzi do teatru?
Są emocje, ponieważ cały czas mam w głowie, że to jest teatr, który działa od 1875 roku i myślę, że nie było łatwo prowadzić teatr w państwie pruskim, które było państwem wrogim dla polskości. Teraz jest tak samo, biorąc pod uwagę wydźwięk wszystkich sztuk i tego, jakie tematy poruszają, i myślę, że wcale nie jest łatwiej. Mimo że jest to już w państwie polskim, niepodległym to tematyka poruszana tutaj: queer, imigrantów, mniejszości seksualnych czy właśnie takiego patriotyzmu dla idiotów. To się niektórym nie podoba. Bo ja przecież czytam, co piszą media i nieraz są jakieś głosy oburzenia, że ktoś wyszedł na „Ślubach panieńskich”, bo okazało się, że kobietę i mężczyznę gra dwóch mężczyzn. I oczywiście niektórych to nie oburza, ale innych tak. Moim zdaniem atmosfera wokół tego teatru, jest taka chyba jak za Prusaków, że taki wrzód dla wielu osób. Ale ja czuję się tu dobrze, jak u siebie. Zresztą jest tu fajny napis: „Jesteś u siebie”. Tak, czuję tu patriotyzm.
Czego pan życzyłby teatrowi teraz i na dwusetne urodziny?
Życzę Teatrowi na 150 lat, żeby nic się nie zmieniło. To znaczy, żeby nadal było takie samo podejście do sztuki, żeby to nadal był teatr odważny, krytyczny. Bo taki powinien być: niebojący się nowości, bez cenzury. Życzę, żeby ten teatr za 200 lat był nadal tak samo kreatywny i innowacyjny. Uważam, że ten teatr wyprzedza czas, czyli jest jakby o krok do przodu niż cała reszta. Jest odważny i szuka nowinek.


