Mateusz Balcerek

Czasami (…) w teatrze celowo zamykam oczy, żeby skupić się tylko na tym, co słychać.

czytaj dalej

Co czuje pan, wchodząc do teatru?

Czuję ciszę i spokój. Jest to moje miejsce, w którym zazwyczaj się wyciszam, bo zawsze jestem w roli obserwatora. I podobne jest, może dziwnie to brzmi, ale jest troszeczkę takie podobne wrażenie, jak się wchodzi do kościoła. Znaczy jednak jest to takie inne pomieszczenie, z inną aurą. Zazwyczaj teatr też jest taki właśnie duży i otwarty, więc pewnie to ma podobne z kościołem.

Podobają się panu te emocje, które pan odczuwa, przychodząc do teatru?

Szczerze to tak, bo na ogół mam bardzo dużo bodźców w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca, jak zwał tak zwał. Więc takie poczucie spokoju jest jak najbardziej przyjemne.

Przyjście do teatru jest dla pana takim zwykłym wydarzeniem, czy ma bardziej charakter uroczystości?

Mimo wszystko na chwilę obecną bardziej uroczystość, ze względu na to, że rzadko. I teatr kojarzy mi się z celebrowaniem czegoś. Wtedy się wybieram, na przykład z narzeczonym. Idziemy celebrować okres świąteczny czy jakieś urodziny, inne wydarzenia. Więc raczej uroczystość.

Emocje, które towarzyszą panu, kiedy przychodzi pan do teatru, powtarzają się jeszcze przy jakichś innych okazjach?

Próbowałem sobie tak porównać, nie wiem, z czymś podobnym, czyli gdzie idziemy w roli obserwatora, a na scenie coś się dzieje… No to chociażby kino, tam takich emocji nie mam. Wydaje mi się, że to jest dużo bardziej płytkie wydarzenie i łatwiej jest to osiągnąć w domu, mając projektor. Więc jeżeli chodzi o taki spokój i trochę element uroczystości, to może jeszcze opera albo koncert muzyki klasycznej. Ale duży wpływ ma otoczenie, bo to często są podobne sale, jak nie te same. Więc myślę, że tylko w tych miejscach możemy osiągnąć taki sam stan i takie samo poczucie.

Ma pan jakieś ulubione miejsce swoje?

Lubię siedzieć w pierwszym rzędzie, wtedy jest dużo bliższy kontakt i łatwiej jest mi się całym sobą przenieść do tego spektaklu i nie zwracać uwagi na to, co jest dookoła.

Wzrok jest głównym zmysłem, którym postrzegamy teatr, ale jakimi jeszcze innymi zmysłami pan odbiera?

To słuch. Bardzo, bardzo się też na tym skupiam. Dosyć, nie wiem czy mogę powiedzieć, że przyjemnym, ale chyba to jest najlepiej oddające, jest to, że jak coś się dzieje, to ja słyszę ten żywy głos, na przykład ludzki, a nie przetworzony, nagrany i wypuszczony z głośników. Czasami jest też tak, że będąc w teatrze, celowo zamykam oczy, żeby skupić się tylko na tym, co słychać. Węch? Może tylko w sytuacji, kiedy się wchodzi do takiego miejsca, no bo zazwyczaj jest właśnie otapicerowane drewno i to czuć, i to jest taki inny zapach pomieszczenia.

Czego chciałby pan życzyć na 200-lecie teatru?

Życzyłbym, żeby ludzie przychodzili częściej do teatru, bo mam wrażenie, że jest coraz mniej ludzi. Ja bym życzył teatrowi, żeby ludzie po prostu otworzyli siebie na dotykanie sztuki. Bezpośrednio, nie tylko nagranie i oglądanie na ekranie, tylko żeby otworzyli się na to, żeby osobiście, bez żadnego filtra odczuwać te same emocje, które można odczuwać chociażby w kinie, w domu. I życzyłbym tego, żeby ta sala była zawsze zapełniona.

Poznaj kolejną osobę