Marlena
(…) wspomnienie, że powracam tutaj, bo bardzo sobie cenię aktorów, zespół teatralny i po prostu lubię
czytaj dalej


Jakie emocje wiąże pani z teatrem?
Na pewno zadowolenie, satysfakcję. Teatr Polski w Poznaniu jest naprawdę bardzo dobrym teatrem. Mam porównanie, jestem krytykiem. Ale też myślę, że wychodzę z zadowoleniem – kupiłam bilet i dostałam to, czego oczekiwałam.
A jakie zapachy kojarzą się pani z tym miejscem?
To jest na pewno zapach szafy, jak ja to mówię, babcinej albo ciocinej. Ja wiem, że każdy spektakl generuje jakiś zapach, czy będący elementem scenografii, czy, niech to będzie, pojedynczy papieros i idący za nim zapach.
A ma pani jakieś ulubione miejsce w tym teatrze?
Są dwa miejsca. Tutaj jest bardzo dobrze, bo z tej perspektywy się widzi prawie wszystko i myślę, że tę lożę lubię. Lubię miejsca na górze dlatego, że tam jest dużo młodszych osób niż tutaj, na widowni. Tam można wstać, oklaskiwać brawami zespół teatralny. Uważam, że jest świetne po prostu.
A ma pani jedno takie wspomnienie jakieś, które się tak bardzo wbiło pani pamięć?
To są takie dwa wspomnienia. Jedno wspomnienie, że powracam tutaj, bo bardzo sobie cenię aktorów, zespół teatralny i po prostu lubię. To pewnie to jest takie wspomnienie i z poczuciem humoru i z refleksją, i z tym, że się chce wracać. Natomiast drugie wspomnienie to jest wspomnienie takie wzruszające. Prowadziłam zajęcia z psychoedukacji artystycznej w świetlicy socjoterapeutycznej i był tam chłopak, Bartek. Wiedziałam, że miał bardzo trudną sytuację, pochodził z domu dziecka i nigdy nie był w teatrze. „Pani Marleno zabierze mnie pani do teatru”? Wtenczas chyba „Balladyna” była przedstawiana. Ja: „dobrze, wezmę ciebie”. I to wspomnienie jest takie wyryte bardzo, jeśli chodzi o wzruszenie. Ja widziałam jego emocje. Wiedziałam, jaka historia za tym chłopakiem stoi. I widziałam, co dla niego znaczy teatr w takim znaczeniu emocjonalnym. Takim pierwszym, tak, nie od tej strony profesjonalnej.
Jakie życzenia miałaby pani dla Teatru Polskiego?
Życzę, bo myślę, że czują to artyści, widownia i ludzie, którzy tworzą to miejsce – tej mięty w relacji. Relacji takiej: scena–widownia albo artysta–widz. Tego życzę, bo jak jest mięta, to wtedy idzie.
