Ewa B.
Przez ten teatr przewinęło się tylu wspaniałych aktorów i aktorek, wspaniałych ludzi sztuki
czytaj dalej


Co pani czuje, kiedy myśli o Teatrze Polskim?
Czuję ogromne wzruszenie, ponieważ ja, na stulecie Teatru Polskiego, przygotowywałam jako kierownik techniczny tego teatru sztukę „Wesele” Wyspiańskiego, w reżyserii Romka Kordzińskiego, ze scenografią Zbigniewa Bednarowicza, późniejszego mojego męża. Przez wiele lat byłam jedyną kobietą, która była kierownikiem technicznym w Polsce. Każda przygotowana sztuka była satysfakcją nie tylko zespołu aktorskiego, ale nas wszystkich, którzy go przygotowywaliśmy. To był ogromny, mały sukces.
Co pani czuje, kiedy wspomina pani swoją pracę tutaj?
Czuję wielką dumę, że zaczynałam jako bardzo młoda osoba. O teatrze myślę z wielką tkliwością wręcz. Przez ten teatr przewinęło się tylu wspaniałych aktorów i aktorek, wspaniałych ludzi sztuki, którzy dawali koncerty. Kiedy przyjeżdżała do Poznania Ewa Demarczyk, nigdy nie chciała występować w żadnej innej sali. Zawsze mówiła: tylko w Teatrze Polskim, ponieważ Teatr Polski ma najlepszą akustykę w Poznaniu. Nie ukrywam, że w momencie, kiedy zmarł mój mąż, przestałam przychodzić do teatru, bo… bo serce nie pasowało.
Czyli po czasie pani wróciła?
Dzisiaj postanowiłam przełamać ten ból i przyjść. Nie mogłam ominąć takiego wydarzenia jak 150-lecie teatru. Ciągle jestem w tamtych czasach. To aż niemożliwe, ale jak tu teraz siedzę i czuję ten zapach, to jest dokładnie taki sam jak kiedyś. Ja znam każdy zakamarek tego teatru. Wchodzę jak do drugiego domu, który na długi czas opuściłam, no bo mąż już dawno temu zmarł. Może to jest właśnie taki sygnał, żeby wrócić, żeby zobaczyć jednak, co tutaj się dzieje, jacy są teraz aktorzy.
Co pani czuła wchodząc do budynku?
Ucieszyłam się, że tu znowu weszłam.
Czego by pani chciała życzyć Teatrowi Polskiemu z okazji jubileuszu?
Idąc myślałam: ja naprawdę stulecie teatru przygotowywałam, a teraz jest 150 lat… Wyłącznie widzów. Widzów, widzów i jeszcze raz widzów. Bo teatr żyje widzami. Trzeba mieć dla kogo grać, bo sam teatr bez widzów nie może istnieć.
