Danuta Gołaś
Wtedy do mnie dotarło, że świetna akustyka jest tutaj.
czytaj dalej


Jakie jest pani pierwsze wspomnienie związane z Teatrem Polskim?
Pamiętam, wiele lat temu, świętej pamięci Krzysztof Krawczyk śpiewał rosyjskie piosenki… Wtedy do mnie dotarło, że świetna akustyka jest tutaj.
A co pani lubi w tym teatrze dzisiaj?
Lubię monodramy. Powstała tutaj trzecia scena i ona jest fajna, bo nie każdy monodram się nadaje na taką większą scenę. I scenografie są fajne, bardzo mi się podobają. Generalnie dużo jest takich spektakl, które mi bardzo się podobały. Mam takie stare wspomnienie: jeszcze nie było tej trzeciej sceny, było parę krzeseł i aktor, który opowiadał historię Ewy. Jedynym rekwizytem, jaki miał, była kartka papieru. Odczytywał list, który napisała Ewa. I proszę sobie wyobrazić, że były trzy pokolenia, bo byłam z moją starszą przyjaciółką, która mogłaby być moją mamą i z dwiema moimi córkami. Wszystkim nam się ten monolog podobał.
Dobrze jest potem z kimś o spektaklu porozmawiać?
No niestety, zwykle chodzę sama. Mój mąż ma trochę inne zainteresowania. Zawsze go namawiam, opowiadam, on mówi, no szkoda, że nie poszedłem, ale na tym się kończy. Tak, że przetrawiam to sama ze sobą… Lubię też obserwować aktorów, bo widzę, że na przykład w jednej sztuce aktor mnie zawiódł, a w drugiej jest genialny. Czasami człowiek zaszufladkuje aktora, ale niesłusznie.
A co pani lubi w tym teatrze dzisiaj?
Niestety, muszę powiedzieć, że takie wyjścia trochę spowszedniały, bo dawniej człowiek się ubierał odpowiednio. A teraz to właściwie wyjście do teatru traktuję tak prawie jak do kina. Mimo że zawsze jak tutaj przychodzę i patrzę na wystrój, to uważam, że on sam powinien zmobilizować człowieka do tego, żeby przyszedł elegancko ubrany. Po prostu ten wystrój aż się prosi o elegancję. Ale może… ważne, że są emocje, a o zewnętrze nie dbamy.
Czy ma pani jakieś życzenia dla teatru na 200-lecie, kiedyś w przyszłości?
Żeby nie przesadził z taką nowoczesnością za bardzo… Fakt, to nie może być tak, że ciągle trzeba wracać do tych starych sztuk, ale ja czasami widzę, że te zmiany są daleko idące, że się zatraca ten pierwotny urok. Oczywiście, trzeba z żywymi naprzód iść… Wyważyć wszystko jest trudno. Podobało mi się w „Faustusie”, że była orkiestra. I muzyka taka klasyczna. To też ma swoją wartość: takie wyciszenie.



